Chopin znów w Antoninie
Opublikowano:
30 września 2018
Od: 20/09/2018
Do: 23/09/2018
Początek:
Koniec:
Zapada noc. Od strony wielkich parkowych drzew czuć pierwszy jesiennym chłód. Z okien pałacu sączy się delikatne, żółtawe światło. Trzeba jeszcze otworzyć stare drzwi i zrobić kilka kroków, by wejść w ciemną czeluść ogromnej sali. Fotele, krzesła i kanapy już pełne gości. W półmroku migoczą zapalone świece. Pod galerią lśni w gotowości fortepian Steinwaya.
Wszyscy czekają, aż zabrzmi „Polonez C-dur op. 3” (alla polacca z wiolonczelą). To właśnie tu młodziutki Fryderyk skomponował go i zagrał po raz pierwszy razem z księciem Antonim Radziwiłłem w 1829 roku. I od 36 lat, niezmiennie, utwór ten rozpoczyna główny koncert festiwalu Chopin w Barwach Jesieni.
KSIĄŻĘ KOLABORANT
W tym roku raczej w barwach dojrzałego lata. Wspaniała wrześniowa pogoda nie zdążyła jeszcze wyzłocić głębokiej zieleni pomnikowych drzew w antonińskim parku. Tylko wspaniale właśnie odnowiony drewniany pałac rzuca się w oczy pomalowanym na żółto deskowaniem wysokich ścian. To „kaisergelb”, żółć cesarska, nieprzypadkowy kolor rezydencji pruskiego generała i kresowego magnata Antoniego Radziwiłła, ożenionego z bratanicą niemieckiego cesarza. Jemu to małżeństwo miało zapewnić karierę namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego, a pruskim zubożałym Hohenzollernom – dostęp do jego bajecznej fortuny.
Główną rezydencją księcia był berliński pałac – paradoksem historii późniejsza kancelaria Rzeszy, siedziba Bismarcka i Hitlera. W Poznaniu reprezentował niemieckie interesy. Pouczał Polaków: „wy Mieszkańce Wielkiego Xięstwa Poznańskiego, macie składać część osobną, lecz nieoddzielną Monarchii Pruskiey, i los wasz z Jey losem ma bydź połączony”. Do Antonina zaglądał latem i jesienią, by polować i miło spędzać czas w doborowym towarzystwie. Do zbudowania tam myśliwskiego pałacyku najął książę słynnego architekta, czynnego także w Wielkopolsce – Karola Fryderyka Schinkla.
ARCHITEKTONICZNE KURIOZUM
To według projektu tego ostatniego w latach 1822–1824 wzniesiono dziwaczną, czterokondygnacyjną, modrzewiową budowlę, zadziwiająco podobną do bryły kościoła w pobliskim Krotoszynie. Powstała ona na planie krzyża greckiego, z centralną ośmioboczną salą, otwartą przez trzy kondygnacje i otoczoną dwoma piętrami galerii.
Pośrodku sali stanęła wielka, wysoka na kilkanaście metrów, gruba murowana kolumna dorycka. Kryje ona w swym wnętrzu przewody kominowe i dwa paleniska kominków. Jej powierzchnię zdobią 24 okazałe poroża jeleni, okalające kolumnę w trzech kolistych pasach. Wierzchołek kolumny przebija wysoki, namiotowy dach i niczym glorieta wieńczy widokowy taras. Do głównej sali przystawiono cztery nieco niższe, kwadratowe skrzydła. W jednym z nich ulokowano klatkę schodową, a w pozostałych apartamenty mieszkalne. Mają podobny plan, z dwoma przejściowymi pokojami prowadzącymi do większego salonu, z przewodem kominowym pośrodku. Oprócz wygodnego mieszkania dla rodziny było tam sporo pokojów gościnnych dla licznego towarzystwa księcia. W wystroju dominowały trofea myśliwskie, tkaniny i obrazy.
Do Antonina przybywali w odwiedziny członkowie berlińskiego dworu, polscy arystokraci i wybitni artyści.Rodzina książęca kochała sztukę i czynnie ją uprawiała. Sam książę namiętnie rysował i świetnie grał na wiolonczeli, a jego kompozycje mają swoje miejsce w historii muzyki. Radziwiłł przyjaźnił się z Goethem i do jego „Fausta” skomponował operę. Był znawcą i koneserem sztuki, nic więc dziwnego, że poznał się na wybitnym talencie Fryderyka Chopina, którego gościł w Antoninie u progu jego światowej kariery. Pierwszy raz, gdy genialny muzyk miał dopiero 17 lat (w 1827 roku) , i drugi, dwa lata później – w 1829 roku. Artysta w swoich listach dobrze te pobyty wspominał.
„Ostatni twój list, w którym mi każesz się ucałować, odebrałem w Antoninie u Radziwiłła. Byłem tam tydzień, nie uwierzysz, jak mi u niego dobrze było. Ostatnią pocztą wróciłem i to ledwo com się wymówił od dłuższego pobytu. Co do mojej osoby i chwilowej zabawy, byłbym tam siedział dopókiby mię nie wypędzono, ale moje interesa, a szczególniej mój Koncert, jeszcze nie skończony, a oczekujący z niecierpliwością ukończenia finału swojego, przynaglił mię do opuszczenia tego raju. Były tam dwie Ewy, młode xiężniczki, nadzwyczaj uprzejme i dobre, muzykalne, czułe istoty […] Napisałem u niego alla polacca z wiolonczelą. Nic nie ma prócz błyskotek do salonu, dla dam; chciałem, widzisz, żeby X-czka Wanda się nauczyła. – Niby jej przez ten czas dawałem lekcje. Młode to, 17-cie lat – ładne i dalipan, aż miło było ustawiać paluszki. Ale żart na stronę, wiele ma prawdziwego czucia muzykalnego, tak że nie trzeba gadać: a tu crescendo, a tu piano, a tu prędzej, a tu wolniej, i tak dalej”.
Grywał więc Fryderyk w dziwacznym salonie, wokół komina, czasem razem z księciem; dyskutował o muzyce, dawał lekcje jego córce i zabawiał się na polowaniach. Z tego czasu pochodzą dwa portreciki Chopina, narysowane przez jedną z księżniczek. Rok później kompozytor dodał do powstałego w Antoninie poloneza C-dur introdukcję…
AUTENTYCZNY ŚWIADEK HISTORII
A myśliwski pałacyk w Antoninie miał niesamowite szczęście. Mimo że zbudowany z nietrwałego drewna, przetrwał dwie wojny. Nie zaszkodził mu nawet ostatni radziwiłłowski właściciel – wariat – i lata komunistycznej dewastacji. W czasie II wojny światowej dostał go w prezencie sam Adolf Hitler. W jego imieniu pałac zawłaszczył Namiestnik Rzeszy w Kraju Warty, Arthur Greiser. Rządził Antoninem jako prezydent nazistowskiej Fundacji dla Niemieckich Badań Wschodnich, razem z zamkiem w Kórniku i dwudziestoma dwoma innymi majątkami zagrabionymi wielkopolskim ziemianom. W końcu też, tak jak jego przyjaciel Himmler, lubił sobie popolować.
Po wojnie upaństwowiono liczącą ponad piętnaście tysięcy hektarów ordynację przygodzicką z Antoninem. Zdewastowany pałacyk uratował Jerzy Waldorff, z którego inicjatywy w latach 70. poddano go konserwacji. Niewiele brakowało, a spłonąłby w 1994 roku. Skończyło się jednak tylko na uszkodzeniu konstrukcji dachowej. W zeszłym roku rozpoczęły się jednak prace konserwacyjne i choć jeszcze trwają, już dzisiaj można podziwiać świetnie odnowiony zabytkowy pałacyk. Wygląda dosłownie tak, jakby przed chwilą opuścił go Chopin.
W jego odnowionych wnętrzach odbywały się koncerty 37. Międzynarodowego Festiwalu Chopin w Barwach Jesieni. W tym roku uczestniczyłem w nocnym koncercie specjalnym „Chopin w aksamicie nocy”. Wśród pianistów był zwycięzca konkursu chopinowskiego, Philippe Giusiano z Francji; obok Jekateriny Drzewieckiej i Stanisława Drzewieckiego, Michała Landowskiego, Michała Karola Szymanowskiego, Łukasza Trepczyńskiego, Indre Eugeniji Żelgyte z Litwy, Arsenija Mun z Rosji i Onyu Sita z Singapuru. Maciej Kułakowski grał na wiolonczeli, a Celina Kotz na skrzypcach. Śpiewała sopranistka Katarzyna Dondalska. Wiersze recytował Wiesław Komasa.
W migoczącym świetle świec cofnął się czas. Duch Chopina na pewno był wśród nas. Czekałem, kiedy pojawi się na galerii książę Antoni Radziwiłł z małżonką. Gdy mocno po północy wracałem do domu przez całą Wielkopolskę, ta muzyka wciąż grała we mnie.
PS Fioletowe światło ledów na scenie nie było aksamitne.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ: 37. edycja Międzynarodowego Festiwalu Chopin w barwach jesieni
CZYTAJ TAKŻE: Sikawki w kościele
CZYTAJ TAKŻE: Wielka historia dworu w Choryni
CZYTAJ TAKŻE: Amator to brzmi dumnie: Twórczość artystyczna ziemian