O Grażynie Bacewiczównie nieco inaczej
Opublikowano:
5 marca 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W latach 50. i 60. Grażyna Bacewiczówna była cenionym kompozytorem, a jej utwory wykonywano w Polsce i na świecie. Obecnie jest grana na estradach światowych nawet częściej niż w kraju – mówi Joanna Sendłak.
PIOTR URBAŃSKI: Przyznam, że o tym, że pani babcia była również pisarką, wie mało kto. Dopiero poświęcona Grażynie Bacewiczównie strona internetowa wymienia tytuły jej opowiadań, powieści i dramatu, które dotąd pozostawały w rękopisach. Wyjątkiem jest tu niewielka autobiograficzna książeczka „Znak szczególny”, wydana już po jej śmierci, w 1970 roku. Zacznijmy więc od ustalenia tego, co z pisarstwa kompozytorki się zachowało. W czyim posiadaniu są rękopisy i czy planowane jest ich wydanie?
JOANNA SENDŁAK: W tym roku wydawnictwo PWM planuje wydanie książki „Grażyna Bacewicz – życie w słowach i obrazach”. Jestem współautorką tej publikacji, wraz z Jerzym Plutą, pomysłodawcą projektu. W tej książce oprócz przygotowanych przeze mnie rodzinnych fotografii będzie można znaleźć dużo fragmentów korespondencji oraz niepublikowanych dotychczas utworów literackich.
Znajdzie się tam opowiadanie „Czy to pan doktor Potrowski?”, które Grażyna skończyła pisać w Grodzisku Mazowieckim podczas tułaczki po powstaniu warszawskim w 1944 roku. Jest też powieść z 1958 roku – „O układaczach dźwięków i szmerów” – niestety niedokończona, a zrekonstruowana przeze mnie wraz z mamą, Aliną Biernacką, z drobnych zapisków. A także napisane w 1964 roku opowiadanie „Oporny hydraulik”.
Babcia była też autorką sztuki teatralnej „Jerzyki albo nie jestem ptakiem”, wystawionej w 1968 roku przez Edwarda Dziewońskiego w Teatrze Telewizji. Całość książki została oparta na autobiograficznych opowiadaniach „Znak szczególny”.
Sama Grażyna tak mówiła w wywiadzie prasowym z 1–2 grudnia 1968 roku:
„Mam już bardzo duży tom opowiadań, wspomnień, utrzymanych zresztą w bardzo wesołym tonie. Są to jakieś literackie reminiscencje z przeżyć, spotkań ze sławnymi ludźmi u nas w kraju i za granicą. Często w gronie najbliższych znajomych czytam te utwory – i jeśli wolno mi powiedzieć, nie przekraczając granic skromności – zaśmiewamy się do łez. Nigdy dotychczas nie myślałam o wydaniu tych nowel. Widowisko telewizyjne było pierwszą dekonspiracją. Nie muszę mówić, że sprawiło mi to wielką przyjemność: zobaczyć własny utwór po raz pierwszy na małym ekranie i do tego grany przez tak świetnych artystów… Ubawiło mnie również, że tak bardzo nikt nie chciał wierzyć, iż ta humoreska wyszła spod mojego pióra, że we wszystkich informacjach pisano, iż jest to tylko mój scenariusz…”.
Niestety, opublikowana właśnie powieść kryminalna „Sidła” nie zawiera informacji o czasie jej powstania. Przez to trudno ją umieścić we właściwym kontekście, zidentyfikować tropy literackie. A przecież widać wyraźnie, że Bacewiczówna w tej książce podejmuje swego rodzaju zabawę z formą czy konwencją gatunkową. Choćby samo zakończenie, rozwiązanie akcji, które wydaje się podobne do tych, które spotykamy u Joe Alexa. Czy można choćby w przybliżeniu określić czas powstania „Sideł”?
„Sidła” zostały napisane niezwykle szybko w 1968 roku. Całość powstała w ciągu dwóch miesięcy. Raz w tygodniu Grażyna odczytywała na głos kolejne fragmenty rodzinie. Myślę, że najbliższym tropem literackim byłaby jednak proza Agaty Christie.
Czytelnicy niewątpliwie chcieliby wiedzieć, jaka jest tematyka pozostałych powieści i opowiadań. Czy może to pani zdradzić jeszcze przed publikacją?
Opowiadanie „Czy to pan doktor Potrowski?” jest żartobliwym zapisem z okresu, gdy Grażyna pełniła w domu funkcję sekretarki i odbierała telefony od pacjentów zapisujących się na wizyty domowe w gabinecie lekarskim jej męża – doktora Andrzeja Biernackiego. Trzeba dodać, że starała się wówczas znaleźć wolną chwilę na komponowanie.
„Układacze dźwięków i szmerów” to z kolei zabawna opowieść o kompozytorach nękanych przez nieustanny uliczny hałas oraz absurdy biurokratyczne i bytowe z końca lat 50. Podobną tematykę podjęła w opowiadaniu „Oporny hydraulik”. Natomiast sztuka teatralna „Jerzyki albo nie jestem ptakiem” to nieco surrealistyczna, syntetyczna próba opisu relacji małżeńskich.
Pani książka „Z ognia” opiera się na listach pomiędzy Grażyną Bacewiczówną a jej późniejszym mężem, Andrzejem Biernackim. Obszernie je pani cytuje i jest to lektura fascynująca. Ciekawi mnie, czy listy są nadal w posiadaniu rodziny, a także czy opublikowała pani w swej książce całość tej poruszającej korespondencji.
Wszystkie rękopisy listów Grażyny Bacewicz zostały przekazane przez jej siostrę, Wandę Bacewicz do Biblioteki Narodowej i są objęte prawem autorskim rodziny, ich dysponentem pozostaje córka Grażyny. Podczas pisania powieści „Z ogniem”, wydanej w 2018 roku przez wydawnictwo Skarpa Warszawska, korzystałam z odpisów listów sporządzonych przez Wandę.
Oczywiście tworząc powieściową kreację, dokonałam wyborów materiałów i skrótów zgodnie z artystyczną koncepcją. Zasadniczo starałam się wiernie odtwarzać te części listów, których dokładnie nie cytowałam.
W jakim stopniu pani powieść jest fikcją literacką? Myślę o rozmaitych rozmowach, wypowiedziach, sytuacjach, które nie są bezpośrednio oparte na listach. Może były więc także jakieś inne źródła? Opowieści rodzinne na przykład?
To ciekawe pytanie. Oczywiście powieść pisałam w oparciu o listy, których fragmenty zachowałam w oryginale, ale też na podstawie informacji z życia Grażyny oraz rodzinnych rozmów i anegdot. Jednocześnie jednak starałam się stworzyć rzeczywistość prawdopodobną, w której egzystują moje postacie. Powstaje zatem przestrzeń wykreowana, rządząca się prawami powieści.
Byt postaci książkowej ma inny status niż egzystencja realnie istniejących pierwowzorów, czyli Grażyny i Andrzeja. Oni pisali listy, a ich fragmenty zostały w tekście oznaczone kursywą.
Jako powieściopisarz buduję świat możliwy, zaś sądy czytelnika, mam nadzieję, odnoszą się do tej kreacji, chociaż rzeczywistość świata fikcyjnego nigdy nie jest całkowicie różna od rzeczywistości naszego świata.
Po lekturze pani powieści z niejakim zdziwieniem przypomniałem sobie podaną przez Małgorzatę Gąsiorowską informację, że w pewnym momencie małżonkowie zaczęli się od siebie oddalać, pochłonięci swoimi sprawami. Czy było tak rzeczywiście, jeśli można o to zapytać?
Listy z lat 1935/1936 pokazują, jak bardzo moi dziadkowie byli w sobie zakochani, ale również jak odmienne były ich silne charaktery. Pomimo tych różnic pozostali razem do końca. Grażyna z wielkim oddaniem do ostatnich dni opiekowała się ciężko chorym mężem.
Domyślam się, że zachowała się także korespondencja Bacewiczówny z innymi osobami. Trochę listów przytacza Małgorzata Gąsiorowska w monografii kompozytorki z 1999 roku.
Rękopisy tych listów również są zdeponowane w Bibliotece Narodowej. Trzeba dodać, że Grażyna przez całe życie nieustannie prowadziła korespondencję. Pisywała do brata Witolda, do męża Andrzeja Biernackiego, do Wandy, mamy i córki – wspominam tylko o korespondencji rodzinnej. Listy, które ukażą się w książce „Grażyna Bacewicz – życie w słowach i obrazach”, zostały wybrane przez moją mamę.
Czy wie pani, z jakich powodów teksty literackie Grażyny Bacewicz nie zostały wydane za jej życia?
Sama Grażyna przygotowała do wydania zbiór opowiadań „Znak szczególny”, który ukazał się w roku 1970, niestety już po śmierci autorki. Pozostałych tekstów Grażyna sama nie chciała publikować. Świadczy o tym list pisany do Tadeusza Ochlewskiego (cytowany przez Gąsiorowską):
„Pytałeś, co mi daje literatura. Otóż powiem Ci coś śmiesznego. Sama pokusiłam się o napisanie powieści. Podczas powstania, gdy Kisiel pisał swoje «Sprzysiężenie», ja pisałam także. Jakoś wygadaliśmy się przed sobą. On mi dał swoją powieść do przeczytania, a ja jemu swoją. Wyobraź sobie, że nie tylko, że nie wyśmiał mnie, ale nawet pomógł mi tę książkę sprzedać. Pamiętam, że za te pieniądze kupiłam Alince futerko. Po wojnie nie było mowy o wydaniu. Oczywiście teraz widzę jej wielkie braki, moją nieudolność. Zatajam tę fragmentaryczną moją pracę. Spłodziłam jeszcze parę nowel, które były czytane zaraz po ukończeniu wojny w radio, pod pseudonimem, i humoreskę, którą Eile chciał wydrukować w «Przekroju», lecz była za długa, a nie można jej było rozdzielić na dwa numery. Więc nic z tego nie wyszło. Dziś śmieję się z tego wszystkiego”.
Czasami powtarzana jest opinia, że Bacewiczówna była niewygodna dla władz, zwłaszcza w latach 50., stąd jej twórczość muzyczna nie była w pełni doceniana. A i obecnie nowych nagrań jest niezbyt wiele, niestety.
W latach 50. i 60. Grażyna była cenionym kompozytorem, jej utwory były często wykonywane w Polsce i na świecie. Obecnie jest grana na estradach światowych nawet częściej niż w kraju. W planach PWM znajduje się wydanie części utworów pozostających dotychczas w rękopisach. Miejmy nadzieję, że słuchacze, a także czytelnicy dzięki tym inicjatywom edytorskim na nowo dostrzegą twórczość Bacewiczówny.
Również mam nadzieję na renesans Bacewiczówny i cieszą mnie niedawne nagrania polskich artystów w najlepszych wytwórniach, dzięki którym jej utwory stają się powszechnie dostępne. Bardzo czekam też na poznanie jej twórczości literackiej, a także z przyjemnością myślę o czekających na lekturę pani dwóch książek, wydanych w tym roku. Pięknie dziękuję za rozmowę.
JOANNA SENDŁAK – wnuczka Grażyny Bacewiczówny, malarka i pisarka. Urodziła się i studiowała w Warszawie, najpierw malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych, potem filozofię. Wystawiała obrazy w warszawskich galeriach, publikowała opowiadania w pismach literackich m.in. „Sycynie”, „Frazie”, „Pracowni”, „Wyspie”, „Migotaniach”, „Twórczości”. Wydała następujące książki: „Szklanka ambrozji” (2014), „Fano i filozofowie” (2015), „Marzyciele z 76th Street” (2016), „Z ogniem. Miłość Grażyny Bacewicz w przededniu wojny” (2018), „Symfonia gwiazd” (2019), „Atosi” (2019). W jej pisarstwie ważne miejsce zajmuje muzyka i kompozytorzy. „Z ogniem” to oparta na listach Grażyny Bacewiczówny i jej przyszłego męża, Andrzeja Biernackiego, beletryzowana powieść o wielkiej, romantycznej miłości dwojga ludzi, których tyleż łączyło, co dzieliło.
CZYTAJ TAKŻE: O Grażynie Bacewiczównie nieco inaczej. Część I: O muzyce
CZYTAJ TAKŻE: Z poznańskiej płytoteki: Maksymilian Święch
CZYTAJ TAKŻE: Moniuszko odzyskiwany