Dom zbrodni przy Ritterstrasse
Opublikowano:
14 sierpnia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Kto podczas okupacji trafił do ponurego gmachu przy Ritterstrasse 21a w Poznaniu, rzadko widziany był po wojnie wśród żywych. Przez budynek Domu Żołnierza przeszedł każdy, kto sprzeciwił się niemieckim okupantom – m.in. Florian Marciniak czy Franciszek Witaszek.
Zanim jesienią 1939 roku zajęli to miejsce sadyści z gestapo (Geheime Staatspolizei – tajnej policji państwowej III Rzeszy), modernistyczna bryła budynku przy dzisiejszej ulicy Ratajczaka nie kojarzyła się poznaniakom źle. Nic dziwnego, bowiem początki historii Domu Żołnierza w Poznaniu nie zapowiadały późniejszych tragedii.
PROROCZY TON
Wszystko zaczęło się w czerwcu 1934 r. Zawiązało się wtedy stowarzyszenie o nazwie Komitet Budowy Domu Żołnierza. Protektorat nad komitetem objęli m.in. prymas Polski, kardynał August Hlond oraz wiceminister spraw wojskowych, gen. Feliks Sławoj-Składkowski. Na czele komitetu stanął Ferdynand Świtalski, ówczesny dyrektor Izby Skarbowej w Poznaniu. Stowarzyszenie miało propagować ideę „moralnej i materialnej opieki nad żołnierzami wśród jak najszerszych warstw społeczeństwa”. Zakupiło teren przy ul. Ratajczaka i na początku 1935 r. rozpoczęło budowę gmachu, zaprojektowanego przez znanego poznańskiego architekta, Władysława Czarneckiego (zresztą autora niezwykle cennych wspomnień). Większość pieniędzy na Dom Żołnierza zebrano ze składek ofiarnego społeczeństwa.
Na zdjęciach z Narodowego Archiwum Cyfrowego widać murarzy w wykopie u zbiegu ulic Ratajczaka i Wałów Jagiellończyka, pozujących do fotografii w otoczeniu wizytujących budowę oficjeli.
Nikt wtedy nawet nie przypuszczał, że za kilka lat w piwnicach, których mury właśnie wznoszono, przetrzymywani będą polscy patrioci, oczekujący na brutalne przesłuchania przez gestapo.
19 marca 1939 r. – w rocznicę urodzin Józefa Piłsudskiego – Poznań obejrzał wielką defiladę wszystkich jednostek garnizonu poznańskiego, którą odebrał gen. Leon Berbecki. Tego uroczystego dnia Komitet Budowy Domu Żołnierza (któremu nadano imię Marszałka) oddał do użytku nowoczesny budynek Wojsku Polskiemu. Mszę polową przed nowym gmachem odprawił biskup Walenty Dymek. Do budynku wprowadziło się wiele instytucji wojskowych, ale również tajne służby Wojska Polskiego.
Warto odnotować, że właśnie w nowym gmachu przy Rycerskiej (po niemiecku – Ritterstrasse) zaprzysiężono w lipcu 1939 r. członków Tajnej Organizacji Konspiracyjnej – kadrowego związku, przygotowywanego na wypadek wojny i zajęcia Poznania przez oddziały okupacyjne. Latem 1939 r. napięcie w stosunkach z Niemcami było już tak duże, że spodziewano się wojny. Organizatorzy TON-u nie mieli złudzeń, jak ona będzie przebiegać…
PIERWSZE CELE I EGZEKUCJE
Pierwsze oddziały niemieckie weszły do niebronionego, opuszczonego przez Wojsko Polskie Poznania 10 września 1939 roku. Dwa dni później Dom Żołnierza zajęli gestapowcy. Nowoczesny budynek świetnie nadawał się na centrum Tajnej Policji Państwowej w przyszłym, nowym okręgu Rzeszy. Pomieszczenia piwniczne szybko przebudowano na cele aresztu wewnętrznego. To w nich funkcjonariusze gestapo mieli trzymać więźniów, przesłuchiwanych następnie brutalnie na wyższych kondygnacjach budynku.
Szef gestapo i SS, Heinrich Himmler wydał 7 listopada 1939 r. rozporządzenie o utworzeniu Centrali Gestapo w Poznaniu.
W myśl tej decyzji poznańska Centrala kierowała placówkami tajnej policji w Łodzi i Inowrocławiu, posiadała także cztery ekspozytury: w Kościanie, Lesznie, Szamotułach i Środzie Wielkopolskiej (tę ostatnią przeniesiono wiosną 1940 r. do Jarocina). Z czasem przybyła także ekspozytura piąta – w Gnieźnie.
W urzędzie, który szybko zdobył sobie opinię katowni, pracowało niespełna 200 funkcjonariuszy i pracowników administracyjnych. Pierwszą kadrę poznańskiego gestapo stanowili w większości członkowie tzw. Einsatzkommando 15/IV, którzy pacyfikowali Poznań i jego okolice w pierwszych miesiącach okupacji. To oni jeszcze jesienią 1939 r. przeprowadzili pierwsze egzekucje w podpoznańskich lasach: w okolicy Rożnowa, Bogucina, Palędzia, Wypalanek czy Zakrzewa. Poznańskie gestapo odpowiadało także za likwidację pensjonariuszy zakładu dla psychicznie chorych z Owińsk, Dziekanki i Kościana.
SZEF Z DORTMUNDU, SADYŚCI I NADUŻYCIA
Za rozpoznanie i zwalczanie przeciwników odpowiadał wydział IV gestapo. Bezpośrednio za walkę z polskim ruchem oporu natomiast 10-osobowy referat IV D2. Do 1944 r. kierował nim pochodzący z Dortmundu SS-Obersturmführer Paul Schiffer. To ludzie Schiffera torturowali polskich konspiratorów, próbując biciem wydobyć z nich zeznania. Naczelnik Szarych Szeregów, Florian Marciniak, po przesłuchaniach na Ritterstrasse odwożony był do celi w Forcie VII zupełnie nieprzytomny. Gestapowcy bili go pałami po plecach i „siedzeniu”. Harcmistrz nie dał się złamać. – „To była rozmowa z moim tyłkiem” – żartował z towarzyszami niedoli w forcie.
Ofiarami SS-Obersturmführera Paula Schiffera byli m.in. Hieronim Schepke i Helena Siekierska, członkowie poznańskiego Związku Odwetu, a także Albin Smolanowicz, należący do Narodowej Organizacji Bojowej.
Jak na ironię, dalsze dzieje samego Schiffera w dwóch sprawach okazały się zresztą wspólne z losami jego polskich ofiar. Po pierwsze, także on nie dożył końca wojny. Popełnił samobójstwo przez powieszenie 8 października 1944 r. Po drugie – zrobił to w Forcie VII, w którym przetrzymywano i niszczono osoby wcześniej przez niego przesłuchiwane. Jak to możliwe? Schiffer został zatrzymany w śledztwie wdrożonym przez Sąd SS i policję, a dotyczącym malwersacji i nadużyć w organach policji, więzieniach policyjnych i obozach koncentracyjnych. Okazał się łasy na dobra materialne, co go zgubiło.
Masowymi aresztowaniami Polaków zajmował się z kolei SS-Obersturmführer Hans Bothmann i jego 6-osobowy referat IV C2. Aresztowanych osadzano w areszcie w Domu Żołnierza bądź w podległym gestapo obozie w Forcie VII (w latach 1939–1944), a także w więzieniu policyjnym w Żabikowie (1944–1945). To z Fortu VII i z Żabikowa wożono więźniów na przesłuchania na Ritterstrasse. A te kończyły się zwykle pobiciem przesłuchiwanych do nieprzytomności. Franciszek Witaszek, jeden z kierowników podziemnego Związku Odwetu, został tak zmaltretowany przez śledczych Geheime Staatspolizei, że po przesłuchaniach wynoszono go do samochodu. Według relacji świadka był tak zmasakrowany, że na plecach widać mu było kłykcie kręgosłupa.
W budynku gestapo przy Ritterstrasse 21a funkcjonował też Policyjny Sąd Doraźny. To on decydował o egzekucjach dokonanych na więźniach Fortu VII.
PAMIĘĆ TRWA
Na przełomie 1943 i 1944 r. władze niemieckie rozpoczęły akcję niszczenia dowodów zbrodni. Zajmowało się tym tzw. Wetterkommando. W obliczu zbliżającego się frontu i końca wojny likwidowało ono m.in. zbiorowe mogiły ofiar w podpoznańskich lasach, zacierając ślady zbrodni na Polakach. Dlatego liczba ofiar poznańskiego gestapo jest dziś trudna do ustalenia.
Ostatni funkcjonariusze gestapo opuścili budynek przy Ritterstrasse w połowie stycznia 1945 r., gdy niemieccy urzędnicy i aparat terroru ewakuowali się pociągami na zachód. Budynek został zniszczony podczas zaciętych walk o Poznań zimą 1945 r. Ostatecznie został wysadzony w powietrze na początku lutego 1945 r. przez oddział SS.
Dom Żołnierza odbudowano z ruin w latach 1948–1956. W maju 1956 r. w części gmachu przeznaczonej dla Państwowej Operetki Poznańskiej wystawiono pierwszy spektakl. Dziś mieści się tu Teatr Muzyczny. Od sześciu lat, zawsze we wrześniu, odbywa się w nim niezwykły, wzruszający koncert zaduszkowy, dedykowany „wielkopolskim ofiarom gestapo”. Pamięć o zakatowanych tu Polakach jest więc nadal podtrzymywana.
Skorzystałem z informacji zamieszczonych w „Encyklopedii Konspiracji Wielkopolskiej” pod red. Mariana Woźniaka
*PIOTR BOJARSKI – pisarz i publicysta, autor książek non fiction – m.in. „Poznaniacy przeciwko swastyce” oraz „1956. Przebudzeni” czy powieści „Szmery” i „Cwaniaki”
CZYTAJ TAKŻE: Enigma, prezent na wagę zwycięstwa
CZYTAJ TAKŻE: Szamotanina o sznur Greisera
CZYTAJ TAKŻE: Ostatnie polskie wojsko w Poznaniu