Listota na listopad
Opublikowano:
7 listopada 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Jesienna przyroda to zgoda na schyłek, gnicie, zamieranie. Wędrowanie mglistymi lasami, szuranie nogami wśród opadłych liści uczula na myślenie o zmianie, przemijaniu, cyklach. Jesień i jej długie wieczory to także dobry czas na lektury.
I taką jesienną z ducha lekturę proponuje Wydawnictwo Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Jest nią książka „Jestem listotą. Donna J. Haraway w rozmowie z Thyrzą Nichols Goodeve”, wydana w ciekawej serii wydawniczej Humanistyka Środowiskowa.
Donna J. Haraway
Bohaterka książki Donna J. Haraway to ciekawa, trudna i kontrowersyjna autorka. Ta filozofka, historyczka nauki, biolożka znana jest z takich klasycznych tekstów jak „Manifest cyborga” czy „Manifest gatunków stowarzyszonych”. Haraway trwale wpisała się w dorobek współczesnej myśli feministycznej oraz humanistyki środowiskowej. Dziś kojarzona jest najczęściej z dyskusją o antropocenie i jej dość dziwaczną propozycją pojęciową zwaną „chthulucen”.
Donna J. Haraway jest znana z tego, że język jej prac jest mało przystępny, trudny.
Ludwig Wittgenstein napisał w „Dociekaniach filozoficznych”, że
„Problemy filozoficzne powstają (…) gdy język świętuje”.
W tekstach Haraway język świętuje aż nadto. Donna J. Haraway w swych pracach starała się pokazać, że biologia, nauki przyrodnicze nie są jedynie „bezcielesnym okiem” odkrywającym prawa przyrodnicze, ale że same podlegają historycznym, socjologicznym i kulturowym wpływom. To stanowisko Haraway często rodziło nieporozumienia, oskarżano ją o relatywizm, kwestionowanie naukowego obiektywizmu. Sama temu konsekwentnie zaprzeczała, wskazując, że nigdy nie negowała obiektywizmu, istnienia faktów naukowych, a jedynie uczulała na to, że nie powstają one w świecie bez historii i społeczeństwa.
Pojęcia takie jak gen, komórka, są nie tylko terminami fachowymi używanymi przez naukowców, ale stają się metaforami kształtującymi naszą kulturę. I to, jakie wyobrażenia za tym stoją, ma duże znaczenie polityczne i społeczne.
Haraway nie walczy z „biologią”, ale uczula nas na konsekwencje naszego aparatu pojęciowego, którym to, co biologiczne, opisujemy.
Haraway, używając swych często dziwnych pojęć, stara się uczulić nas na procesualny wymiar tego, co biologiczne, uczula na takie procesy jak wymiana informacji, energii, materii. Uczula nas na symbiotyczne połączenie organizmów. Uważana za jedną z czołowych przedstawicielek posthumanizmu, wskazuje na względność granic, autonomii. Połączenia pomiędzy organizmami, współzależności stają się szczególnie widoczne, gdy się kończą, gdy je tracimy. Widać to w chwilowym, cyklicznym zamieraniu, w cyklu pór roku, ale niestety widać to też, gdy obserwujemy to, co nieuchronne.
Trening wyobraźni
Jesienna zaduma nad przemijaniem, utratą może być dobrym treningiem, który pozwoli nam zmierzyć się z konsekwencjami spowodowanej przez ludzi zmiany klimatycznej. Podążając za Haraway, dostrzegając świat, gdzie „wszystko jest z czymś”, możemy trenować wyobraźnię, która pozwoli nam na prześledzenie konsekwencji naszego współpołączenia ze światem. Dzięki temu, jak ma nadzieję Donna Haraway, możemy tworzyć systemy społeczno-polityczne oparte na międzygatunkowej solidarności.
„Jestem listotą”, choć w oryginale ukazało się ponad dwadzieścia lat temu (w 1999 roku), to wciąż zasługuje na uwagę. Możemy bowiem dzięki temu oddaleniu czasowemu zapoznać się z drogą intelektualną filozofki.
Dla wielu może okazać się zaskoczeniem, że Haraway w szkole średniej chciała zostać zakonnicą, a mimo zmian światopoglądu wciąż bliska jest jej katolicka wyobraźnia z jej figuratywnością. Rozmowa pokazuje też, do jakiego stopnia autorka ta była dzieckiem swego czasu i miejsca, to jest Kalifornii w latach 60. XX wieku z jej kontrkulturowym fermentem.
Dzięki temu możemy z Haraway dokonać tego, do czego ona sama w tekstach nieustannie zachęcała. Usytuować ją i pokazać jej intelektualne korzenie. Pokazanie jej historycznej i biograficznej drogi filozofki pozwala ją też do pewnego stopnia odczarować. To umożliwia spojrzenie na Haraway w sposób bardziej krytyczny i uczulenie na pewne niebezpieczeństwa związane z jej filozoficzną propozycją.
I choćby z tego powodu warto sięgnąć po tę autobiograficzno-filozoficzną rozmowę.