Bliżej ziemi. Wstęp do ekokrytyki
Opublikowano:
2 maja 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Nakładem wydawnictwa WBPiCAK w Poznaniu ukazała się niedawno książka „Ekokrytyka” pod redakcją Krzysztofa Wojciechowskiego. Publikacja zbiera dziewięć tekstów, nie wliczając wstępu, które skupiają się na opisaniu tematów – mówiąc najogólniej – przyrodniczych w poezji najnowszej.
WIERSZE BLIŻEJ NATURY
Krytycy (by wymienić tylko: Joannę Roszak, Anitę Jarzynę i Dawida Kujawę) tropią ekokrytyczne motywy w twórczości m.in. Michała Książka, Michała Czai, Filipa Zawady, Jacka Podsiadły, Kiry Pietrek, Szymona Szwarca czy Ilony Witkowskiej. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że interesują ich te wiersze wymienionych autorów, które starają się być blisko natury – rehabilitować zwierzęcy punkt widzenia, zwracać się do czytelnika z prośbą o uważność na przyrodę, z troską przyglądać się temu, co zdewastowały postępujący rozwój i technologia.
W „Ekokrytyce” chodzi bowiem o poezję zorientowaną na to, co stanowi tło naszej codzienności.
Czułą na wszelkie drgania natury, nieobojętną na wzrastanie kwiatów, trwanie drzew, nury i piki kolejnych ptaków, wreszcie emocje i uczucia naszych braci mniejszych.
Cieszy, że po okresie burzy i naporu w najnowszej poezji – pełnej tematów politycznych, społecznych, publicystycznych, zaangażowanych w bieżące wojenki, w których wiersz stawał się zapisem realizującym z góry zakładane tezy – krytycy zwrócili się w stronę wierszy mało krzykliwych.
To zwrot w kierunku poezji nieufnej, rozgrywającej dramaty na stronie, zapraszającej w swoje orbity ptaki i kwiaty; traktującej naturę z atencją, zdającej sobie sprawę, że od stanu naszych lasów, okolicznych ścieżek i duktów, czystości rzek zależy również nasza kultura – stan ducha, szarpany coraz bardziej tandetną konfekcją pucowanych na błysk galeriowych wystaw.
PRZY ZIEMI
Jak sądzę, da się zauważyć w ostatnich latach zwrot w poezji (ale także w prozie), który polegałby na tym, że historie dojrzewania do wzięcia odpowiedzialności za swój los, momenty konstytuowania się własnej tożsamości dzieją się blisko przyrody, mówiąc metaforycznie, przy ziemi, na gruncie, w siole.
Od razu przychodzą na myśl tacy autorzy – by skupić się tylko na nazwiskach z ostatniej dekady – jak, w poezji: Krystyna Miłobędzka, Julia Fiedorczuk, Urszula Zajączkowska, Urszula Honek, Małgorzata Lebda, Michał Książek, Michał Sobol, a w prozie: Wioletta Grzegorzewska, Maciej Płaza czy Andrzej Muszyński, po części Jakub Małecki.
Ta lista oczywiście nie jest kompletna, raczej pozwala się zorientować w literaturze, która leśne uroczyska, rzeźnie, zapadłe prowincje, malownicze sady, kwilenie ptaków, skowyt psów, ryk zarzynanych zwierząt uczyniła integralną częścią swoich opowieści. Choć stale należy pamiętać, żeby czytać Kochanowskiego, bo od jego lipy, zaczęły się te dukty. A wracając do XX wieku – Leśmiana, Goczoła, Harasymowicza, Ożoga, z prozy zaś Leopolda Buczkowskiego, Mariana Pilota, Wiesława Myśliwskiego czy Zygmunta Haupta.
Oczywiście powyższe nazwiska nie wyczerpują tematu, ale zakreślają jakiś wspólnotowy krąg, od którego cieni można szkicować swoje koła.
EKOKRYTYKA – ROZMONTOWYWANIE STEREOTYPÓW
Spróbujmy teraz nakreślić znaczenie pojęcia ekokrytyka. Krzysztof Wojciechowski we wstępie pisze tak: „chciałbym traktować tę książkę jako obietnicę, potwierdzenie i zarazem ćwiczenie w przyjaźni”. Zatem ekokrytyka byłaby traktowana tutaj jako usłyszenie głosu tego, co żywe. Ale również ciągłe uświadamianie, że tak zwane dziewicze miejsca na ziemi pozostały już tylko z nazwy.
Ekokrytyka sporo mówi o komercjalizacji natury, która stara się realizować określone wyobrażenia „turystów” dotyczące egzotyki, a „przyroda” stanowi towar, który modeluje się według preferencji konsumenta.
Nieprzerwanie zwraca uwagę na negatywną rolę człowieka regulującego to, co naturalne, tym samym wyrządzającego coraz większe szkody planecie. To również lekcja świadomości, empatii, odpowiedzialności.
Jak pisze Lawrence Buell – cytuję za książką „Cyborg w ogrodzie. Wprowadzenie do ekokrytyki” Julii Fiedorczuk – „Kryzys ekologiczny to przede wszystkim kryzys wyobraźni”. Dlatego ekokrytyka celuje w rozmontowywanie stereotypów dotyczących naszego postrzegania natury i środowiska, którymi nasiąknęliśmy przez lata.
Słowo „ekologia” ma swój źródłosłów w greckim „oikos” (domostwo). Zatem powinniśmy mądrze gospodarować zasobami, z poszanowaniem patrzeć na inne byty, z szacunkiem traktować ziemię, po której stąpamy. W myśl zasady, że najgorszy gość to taki, który wszystko zje i wypije, ale za gościnę nie potrafi podziękować.
Ekokrytyka to również pogłębianie wiedzy na temat niszczenia planety, uzmysławianie, dokąd prowadzi chciwość w eksploatacji surowców naturalnych – zarówno w związku z ociepleniem klimatu, jak i zużywaniem sprzętu elektronicznego konsekwencje ponoszą kraje, które „z procederem” nie mają zwykle wiele wspólnego, ale są na tyle biedne, że ceduje się na nie skutki fatalnych konsumenckich nawyków.
Ekokrytyka to miłość do natury, troska o jej dobro. Literatura ilustrująca problemy związane ze środowiskiem bada obecność natury w kulturze, poszerza rzeczywistość znaczeń, przypomina, że Ziemia jest miejscem, które za naszą sprawą znika.
UDZIELANIE GŁOSÓW
Joanna Roszak, pisząc o poezji Michała Czai, kończy tekst podsumowaniem wyliczającym cechy twórczości autora „Sfor”, dzięki którym można również charakteryzować ekokrytyczny potencjał wierszy w ogóle:
„udziela głosu bytom zagrożonym zaliczeniem do ostańców (roślinom, zwierzętom, uchodźcom), pamięta o przestrzeniach ogarniętych grozą, zbiera mimowolne języki. Wiersz traktuje jako przestrzeń demonstrowania poglądów i zgłębienia niesprawiedliwości”.
Małgorzata Lebda, pisząc o wyobraźni, która może nas uratować, na marginesie wierszy Filipa Zawady podsuwa myśl: „próba wcielenia się w zwierzęta inne niż ludzie, użyczenia im głosu, przynosi wyjątkową korzyść”.
Zresztą wiersze Małgorzaty Lebdy z tomów „Granica lasu”, „Matecznik” czy „Sny uckermärkerów” są świetnym przykładem rozwijania wrażliwości ekologicznej. Świat tych wierszy jest plemienny i rytualny, obrzęd często bezrefleksyjny, ofiara słuszna, wyrok sprawiedliwy. Dla życia poświęca się tu życie.
Poetycki metabolizm nie uznaje sprzeciwów, krew jest jak urodzaj, mięso to hostia. Zabobon miesza się z fascynacją, sprawianie zwierząt – z rodzącym się podnieceniem.
Szorstki, porowaty świat tych wierszy jest jak wymyty w jeziorze, martwy czerep klaczy. Bo życie to – mówi Lebda – infekcja, którą krew przenosi dalej. I zawsze zostają w końcu zimne usta, zimne dłonie. Jej poezja uwrażliwia nas na krzywdę zwierząt, użycza im głosu, pozwala nieść się krzykowi daleko.
Anita Jarzyna napisała wyczerpujący esej o poezji Michała Książka. Badaczka zauważa, że to poezja może stać się alternatywnym językiem do opowiadania o przyrodzie i zwierzętach, a autor „Północnego wschodu” powołuje niedyskursywne języki obserwacji ptaków i zwierząt, ustanawiających wspólny świat.
Autorka „Imaginautów” o fenomenie poezji Książka pisze: „Opieka i obserwacja zakreślają horyzont jego świata, wyznaczając rytm dzienny i rytm roczny, wnoszą znaczenie, wnoszą życie w życie, życie w wiersz”. Michał Książek zdecydowanie najlepiej czuje się na leśnych duktach, otoczony drzewami, podbity ptasim wizgiem.
To poeta troski, zadurzony w naturze, Pan od Przyrody. Jego wiersze są proste i szczere, stoją za nimi odruchy serca niegodzącego się na miałkość świata i niskie pobudki jego bywalców.
Na rzeczywistość poeta patrzy jak w transie, w miłosnym porywie, z atencją i przejęciem. Pisze wiersze, które wiatr przeczesał jak łąkę. Książek jest zauroczony rzeczywistością, czeka aż paprocie uchylą rąbki świętojańskich mamrotań. To wartownik leśnych pieśni, które zignorowało ucho myśliwego. Najpierw jego żywiołem jest ziemia, a potem powietrze.
SĄ JESZCZE MIEJSCA
Być może w ekokrytyce głównie chodzi o to, że – mówiąc wersem z tomu „Psalmy” Julii Fiedorczuk „ludzko spóźnieni tęsknimy do zieleni”? I może warto częściej myśleć o dobrych miejscach i o tym jednym, o którym Urszula Zajączkowska w tomiku „minimum” pisze:
nad potokiem
ołowianym cieniem
szeleszczącym
w gęstwinie jaworów
i olsz nieprzystępnych
gorący odór padliny
paruje.
więc myślę
że to dobre miejsce
zostało wybrane
na to przeistoczenie
przepoczwarzenie.
jutro będą motyle.
Całe szczęście, że są jeszcze – cytując wiersz Michała Czai „lewą stroną” z tomu „Sfory” – „miejsca na zmieni które można zasiedlić i ponownie stracić”. Chociaż być może w nieodległej przyszłości nie będziemy mieli już czego tracić. Warto mieć na uwadze ziemię i chwilę pobyć w wersach Wioletty Grzegorzewskiej – z „Wykopek”:
Był półmrok, wilgoć. Dzikie oczy
podglądały nas z kłębów perzu.
Zanurzałam ręce w miękką ziemię,
jak rzeźnik w jeszcze ciepłą wątrobę
i wrzucałam do kosza aksamitne bulwy.
Filip Zawada w tomie „Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się” notuje trzy wersy, które mogą stanowić dobre zakończenie niniejszej recenzji:
Jest rzeka, jest upływ, jest morze,
dlatego są fale. To wszystko jeszcze
może się ułożyć.
„Ekokrytyka”, red. Krzysztof Wojciechowski, WBPiCAK, Poznań 2018.
CZYTAJ TAKŻE: Po stronie wierszy. „Wolny wybór. Stulecie wierszy 1918–2018”
CZYTAJ TAKŻE: Mętna kipiel. Poezja Andrzeja Ogrodowczyka
CZYTAJ TAKŻE: Pani ogrodu, tropicielka słów. „Spis z natury” Krystyny Miłobędzkiej